Nie potrafił skupić uwagi na jednym, konkretnym obiekcie. Miał ich trochę zbyt wiele do wyboru. Wszystkie były dla niego interesujące. To znaczy na pierwszy rzut oka wydawały mu się takimi być. Po jakimś jednak czasie znajdował w nich jakieś, najczęściej urojone, wady i zaczynał szukać kolejnych, ciekawszych celów. Jakby w obawie, że gdy zbyt długo poświęci uwagę jednemu, to umknie mu inny, być może lepszy. W efekcie zostawał z niczym, bo jego niedorozwinięty, a do tego działający ostatnio na zwolnionych obrotach intelekt nie nadążał z przetwarzaniem nadmiaru informacji. W pogoni za coraz to nowszymi sensami, nad żadnym z nich nie umiał pochylić się na tyle długo, by w wystarczającym stopniu przeanalizować każdy z osobna.
Myśli błądziły po bezkresach. Dźwięki, zapachy, smaki, przelotne widoki tworzyły sieć najdziwniejszych skojarzeń – zarówno z przeszłością dokonaną, jak i nie. I to okazywało się być coraz istotniejszym problemem. Pomału bowiem zaczynały zacierać się granice pomiędzy tym, co przeżył naprawdę, a tym, co tylko przeżyć chciał, ale nigdy nie było mu dane. Tkwiło to jednak w jego świadomości na tyle silnie, że stawało się niemal integralnym jej składnikiem.
Ciszę delikatnie przetykaną tylko tykaniem zegara i szumem wentylatora w laptopie przerwał nagle dzwonek telefonu stacjonarnego. Nie mogąc zweryfikować tożsamości dzwoniącego, zmuszony był odebrać. Może to naprawdę coś ważnego?
– Dzień dobry, nazywam się… i dzwonię w imieniu firmy…. Czy rozmawiam z panem…? – zabrzmiał młody, ciepły głos kobiecy, którego mógłby słuchać z przyjemnością w nieskończoność, gdyby nie fakt, że zapowiadało się na wysłuchiwanie przez co najmniej kilka minut marketingowego pierdolenia i odpowiadanie na pytania, na które odpowiadać nie miał ochoty.
– Nie ma mnie, tu moje alter ego. Chwilowo wyszedłem z siebie. Będę, jak wrócę. Chyba, że nie – szybko wyartykułował myśl, która wzięła mu się nie wiadomo skąd, z wprawą językową godną niejednego telemarketera.
W słuchawce najpierw zapadła krótka cisza, a potem rozległ się sygnał przerwanego połączenia.
– Widzisz? Nie chcą z nami gadać – mruknął sam do siebie z żalem.